sobota, 31 maja 2014

One day in Galindia

Hejo!

Jak Wam minął maj? Równie szybko jak mi?
Dziś zapraszam Was do Galindii, czyli do najbardziej klimatycznego miejsca w jakim kiedykolwiek byłam..  Przekraczając bramę wstępu cofamy się do czasów Galindów, czyli od IV wieku przed naszą erą do XIII wieku naszej ery. To jedno, z jedenastu plemion pruskich zamieszkiwało dokładnie te podmokłe, kiedyś bagienne tereny na których jest dzisiejsza Galindia. Jestem tu przewodnikiem turystycznym więc jeśli chcecie pozwiedzać to zapraszam! A póki co, pokażę Wam jeden z moich uniformów. ENJOY!







P.S. Kilka dni temu miałam okazję poznać Marca Mavambu z mbtm. Bardzo fajny i zdolny chłopak, na żywo śpiewa rewelacyjnie. Jego koledzy cyknęli mi kilka fotek. Więcej możecie zobaczyć  TU ! :))

Z galindowym pozdrowieniem, Asia <3

czwartek, 15 maja 2014

Z pamiętnika maturzystki



Cześć Robaki!

Co u mnie nowego? Mnóstwo nowości. Od maja doba zaczęła być dla mnie stanowczo za krótka. Całą majówkę spędziłam z moim znajomym z okolic Wrocławia. To niesamowite, że spotykasz zupełnie przypadkowo osobę i już podczas pierwszego spotkania czujesz, że jest to Twoja bratnia dusza, i że nadajecie na tych samych falach.. :) Poza tym duże zamieszanie, straciłam kogoś bardzo bliskiego.. Nie wiem czy mogę użyć tego określenia, ale "dzięki temu" doceniłam wiele rzeczy, które kiedyś nie miały dla mnie takiego znaczenia. Pozdrawiam moje kochane siostry cioteczne, z którymi miałam okazję nocować w rodzinnej wsi mojej Mamy pierwszy raz od 8lat... Jako małe dziewczynki spędzałyśmy tam każde lato na beztroskich zabawach, z dala od przytłaczającego miasta. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Rodzinna tragedia zbliżyła nas na nowo. Będąc tam miałam wrażenie, że czas się cofnął i znowu jesteśmy małymi "dziewuszkami", które odmawiały wieczorny pacierz na leżąco, bo żadna z nas nie była na tyle odważna, aby wstać i włączyć światło.. których Dziadek doceniał wszystkie: mniej lub bardziej udane próby odkrywania naszych domniemanych talentów kulinarnych, które popołudnia spędzały skacząc na skakance. Jedna rzecz uległa zmianie - siedząc wieczorem na huśtawce pod kocykiem towarzyszyła nam butelka "dziadkowego" wina. Tylko to sprowadzało nas na ziemię i przypominało o tym, że jesteśmy już dorosłe. ;). Poza tym, muszę się pochwalić, że moja prezentacja maturalna dotycząca blogów zdobyła 100%. Jestem z siebie bardzo dumna, ponieważ pisałam ją zupełnie sama, a z powodu swojej głupoty i całej masy zajęć nie oddałam jej nawet żadnemu specjaliście do sprawdzenia.. Mimo to udało mi się zdobyć maksa! Jutro jeszcze tylko angielski ustny i koniec.. A w sobotę rano czeka mnie długa wycieczka. Jadę do klimatycznej Galindii. Módlcie się, abym dała radę. Postanowiłam pojechać moją niezawodną pszczółką (dla niewtajemniczonych: Pszczółka to moje niezawodne autko), a z moją orientacją w terenie bywa różnie.. Zostanę tam ponad miesiąc, wrócę na egzamin zawodowy, i ponownie udam się do Bartlewa oddalonego o 330 km od mojego rodzinnego miasta. Takie mam plany na najbliższy czas.. Mam nadzieję, że wszystko będzie tak jak sobie zaplanowałam, choć z reguły plany diabli biorą.. Od wczoraj oprócz śledzenia na instagramie (@siasiulka) możecie znaleźć mój profil na eyeem.com, gdzie mój nick to @siasiula .
#Galidnia - widzimy się za 2 dni! ;))



Pozdrawiam wszystkich Was ciepło! <3
Asia